poniedziałek, 9 grudnia 2013

Powrót do dzieciństwa

Podróże teatralne nie oznaczają jedynie wsiadania w pociąg i przemierzania kraju. Często to nie my musimy jechać na spektakl, a przedstawienie przybywa do nas. Tak było z „Doliną Muminków w Listpadzie” warszawskiego Studia Teatralnego Koło. Odbyłam więc podróż z serii „małych”, ale odkrywczych – po raz pierwszy odwiedziłam odrestaurowany Teatr Stary.


Szczerze mówiąc jako dziecko bałam się oglądać wieczorynkę, gdy leciały akurat „Muminki”. A już postać strasznej Buki przyprawiała mnie o bezsenne noce i chowanie się za fotele, bądź wdrapywanie się na bezpieczne kolana Taty. Miałam więc pewne obawy, wybierając się na spektakl. Obawy nieuzasadnione, bo Buka w nim się na szczęście nie pojawiła. Uff!

Ostatnia część przygód Muminków jest dość nietypowa, bo główni bohaterowie w niej nie występują. Są jedynie wspominani przez innych bohaterów książek Tove Jansson – Włóczykija, Wuja Truja, Paszczaka, Mimblę i Homka. Wszyscy w tym samym czasie odwiedzają dom Muminków, dom, który okazuje się pusty. Każde z nich wkracza do niego ze swoimi problemami, zmartwieniami i swoim charakterkiem.
Najbardziej zagadkowa z postaci muminkowych opowieści to Włóczykij. Małomówny, prowadzący samotniczy tryb życia, noszący cały swój dobytek na plecach. Jednocześnie wydaje się najbardziej wolny, wszak może rozłożyć swój namiot gdzie tylko go nogi poniosą. Tańczy w deszczu, gra na harmonijce, szuka swojej melodii. Na scenie kreuje go Przemysław Stippa. Aktor nie ma prostego zadania – musi kilkoma bardzo charakterystycznymi ruchami i oszczędną mimiką twarzy pokazać granego bohatera, który niewiele przecież mówi. Udaje mu się to świetnie, jego zamyślona twarz czy kilka świetnych póz, które przybiera automatycznie odsyłają mnie do wspomnień z dzieciństwa. Jest przy tym bardzo prawdziwy, nie miota się po scenie, ograniczając ekspresję do absolutnego minimum.

Stary Wuj Truj to dla mnie zdecydowanie najkomiczniejsza postać z całego spektaklu. Biedny, przygarbiony staruszek usiłuje zapomnieć o swojej starości. Niby żwawy, pełen energii, ale już w ciele osoby starej. Usiłuje sobie radzić ze swoim wiekiem w sposób dość ciekawy – znajdując osobę starszą os siebie. W szafie wszak mieszka przodek Muminków – który ma kilkaset lat i zapadł w sen(w rezultacie okazuje się jego odbiciem w lustrze). Posiać Truja zapada w pamięć dzięki charakterystycznej mimice twarzy aktora (Bartłomiej Bobrowski) – wykrzywionej grymasem bólu i goryczy, oraz poruszaniu się o lasce.
Mimbla (Marta Chodorowska), czyli starsza siostra Małej Mi jest osóbką zupełnie inną od istotki zamieszkującej z Muminkami. Ułożona, miła i sympatyczna, pełna energii i pozytywnego myślenia wprowadza niemałe zamieszanie w Domu Muminków, ciepło wspominając siostrę i innych domowników.

Cały spektakl był dla mnie cudowną podróżą do czasów utraconego już bezpowrotnie dzieciństwa. Zostało po nim niestety jedynie kilka wspomnień...

Dolina Muminków w Listopadzie
wg Tove Janssonw przekładzie Teresy Chłapowskiej
scenariusz i reżyseria: Igor Gorzkowski
muzyka: Patryk Zakrocki
scenografia: Małgorzata Lipińska, Robert Pludra
kostiumy: Joanna Gawrońska
produkcja: Katarzyna Krapacz
obsada: 
Marta Chodorowska (Mała Mi)
Anna Gajewska (Mimbla)
Bartłomiej Bobrowski (truj)
Wiktor Korzeniewski (Paszczak)
Bartosz Mazur (Homek)
Przemysław Stippa (Włóczykij)
głosu użyczyła: Krystyna Czubówna


http://studiokolo.blogspot.com/2010/10/dolina-muminkow-w-listopadzie.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz