piątek, 16 marca 2012

Teatr dla... widza?


Wybija 3.00 słowotok myśli kłębiących się w głowie nie daje spać. To znak. Należy wstać. Pisać.

Teatr! Właśnie… Dla kogo teatr? Dla sfrustrowanych pełną paradoksów codziennością, zmęczonych maluczkich ludzików którzy zwyczajnie potrzebują się odmóżdżyć? Dla intelektualistów, którzy chodzą jedynie na wysublimowane sztuki poruszające tematy najwyższych lotów i niemalże rangi narodowej? Może dla recenzenta, krytyka, który obejrzawszy sztukę wytknie twórcom każde, najmniejsze nawet potknięcie albo wyniesie za ową sztukę pod niebiosa?

Nie, nie… Teatr jest, najkrócej rzecz ujmując, ujmując najprościej – dla widza. O czym coraz bardziej zapominają niestety – jak mniemam po ostatnich rewolucyjnych, kontrrewolucyjnych i innych słowach – twórcy. Bój idzie tu o laury zwycięstwa, o promowanie w mainstreamowych mediach, o rozgłos i pochlebstwa krytyki. Ja się pytam gdzie w tym wszystkim jest widz – widz, dla którego teatr jest przede wszystkim tworzony. Widz, z myślą o którym powinno być pisane każde zdanie sztuki, artykułowane każde słowo, robiony absolutnie każdy gest.

Skoro widz aprobuje teatr zarówno ten najbardziej wywrotowy, być może krytyczny, piętnujący to co twórcom się akurat w zastanej rzeczywistości nie podoba -  jest on potrzebny. Współczesny nurt główny, albo inaczej, teatr mocno wypromowany, o którym głośno w mediach, to w dużej mierze teatr awangardowy, teatr być może dla starszego widza szokujący. Zauważyć jednak należy, że tuz obok niego współegzystuje równie popularny, a może nawet popularniejszy, ale docierający do - być może węższego - kręgu odbiorców na poziomie miast polskich, teatr bliższy klasyce, tradycji. Zawsze to widz decyduje zakupem biletu na dany spektakl, co jest dla niego ważne, z czym powinni mierzyć się twórcy, czego on od nich oczekuje.

C.d.n.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz